Moc krwi Pana Jezusa

,.Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i grabić. Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały? ? Ew. Jana 10,10.

Chciałbym opowiedzieć wam, jak przyjąłem zba­wienie i życie wieczne. Na imię mam Andrzej. Miesz­kam w pięknej miejscowości położonej na południu Polski, w Wiśle. Wiem, że bardzo wielu mieszkańców naszego kraju odwiedza to miasto.

Jeszcze kilka lat temu byłem związany więzami nałogu pijaństwa i innych grzechów. Jakże wspaniałe było zwycięstwo Pana Jezusa w tej walce! Któregoś dnia Pan Jezus wyrwał mnie ze szponów szatana. Pragnę wam opowiedzieć jak do tego doszło.

Po raz pierwszy z alkoholem spotkałem się w dzie­ciństwie we własnym domu. Nikt nie był tutaj pija­kiem. Nie stwierdzam, by ktoś z moich najbliższych spożywał alkohol jako nałogowiec. Ale pamiętam, jak bardzo smakowało mi wino domowej roboty. Takie były złego początki. Całkiem niewinnie rozpoczęła się ta droga. Chciałem mieć swoje pieniądze, więc po­szedłem do pracy. W okolicznych kioskach nigdy nie brakowało piwa. Nie mogłem sobie odmówić kufla piwa. Pracowałem na poczcie, chociaż pracy tej nie lubiłem. Mogłem się uczyć i zdobywać zawód po linii swoich zainteresowań, ale z powodu alkoholu szansa ta została stracona. Byłem coraz bardziej rozczaro­wany sobą i ludźmi. Gnębiły mnie moje niepowodze­nia i troski. Szukałem od nich ucieczki. Coraz częś­ciej przesiadywałem z kolegami w restauracjach. Któ­regoś dnia zauważyłem, że nie mogę obejść się bez piwa czy wódki. Często upijałem się do utraty przy­tomności. Później wstydziłem się tego wszystkiego, co uczyniłem będąc pijanym. Chciałem z tym zerwać, ale moja silna wola starczała mi najwyżej na tydzień. Również w pracy było mi coraz trudniej. Miałem złą opinię. W domu też patrzono na mnie krzywo. Zmie­niłem pracę. To jednak w niczym mi nie pomogło. Stawałem się coraz gorszy. Wiedziałem, że moje nie­powodzenia są skutkiem pijaństwa. W moim sercu odczuwałem wielką pustkę i samotność. Nikt mnie nie rozumiał. Nienawidziłem swojego życia pogrążo­nego w pijaństwie. Piłem jednak dalej. Dzisiaj wiem, że miłosierny Bóg widział mnie na wszystkich moich drogach. Słyszał też moje modlitwy i widział łzy roz­paczy.

Nastał dzień, gdy Bóg wysłuchał modlitwy mojej mamy, która zmarła, gdy miałem 16 lat, a również mojej cioci, która mieszkała ze mną. Były chwile, gdy sięgałem po Biblię. Zastanawiałem się, jak znaleźć drogę do nieba. Nie chciałem pójść do piekła. Nastał czas, gdy zacząłem szukać Królestwa Bożego. Miałem świadomość, że kiedyś będzie Sąd Ostateczny i trze­ba będzie odpowiedzieć za swoje życie, za motywację swego działania ? tę jawną i tę skrytą. Nie chciałem się znaleźć w gronie tych, do których Król powie: ?Idźcie ode mnie precz, przeklęci?? Czytałem też wiersz: ?Choćby twoje grzechy były czerwone jak szkarłat, jak śnieg zostaną wybielone?. Nie wiedzia­łem jednak, co począć, jaką drogę obrać?

Rozgoryczony i załamany znów trafiłem do gos­pody. Gdy późnym wieczorem wróciłem do domu, pochyliłem kolana przy łóżku i prosiłem Pana Jezusa, by pokierował moim życiem. Prosiłem Go o pomoc. Postawił On na mojej drodze życia swego sługę. Gdy byłem zamroczony alkoholem, człowiek ten udzielił mi pomocy, a później zaprosił do Wapienicy. Tam, w ?Betanii? odbywały się Biblijne Dni Upamiętania właśnie dla takich jak ja. Oczekiwałem Bożej pomocy i rozwiązania moich problemów. Z Ewangelii zapa­miętałem podobieństwo o synu marnotrawnym. Wi­działem swoje życie w świetle Słowa. Piękne pieśni, modlitwy, świadectwa i sama atmosfera poruszyły moje serce.

Mijał trzeci dzień ewangelizacji. Ewangelista wzy­wał słuchaczy do oddania, swego życia Panu Jezu­sowi. Widziałem tych, którzy zdecydowali się na ten krok wiary. We mnie toczyła się walka. Chciałem ten krok uczynić, ale jakaś siła powstrzymywała mnie przed decyzją. Była to moc niedobra, ale ja nie chciałem pozostawać w grzechu i oczekiwałem, że coś się stanie. Okazując mi swoją moc, Pan Jezus pozwolił mi zakosztować swojej łaski i zmiłowania. W czasie modlitwy z jednym z braci ewangelistów wyznałem Bogu swoje grzechy ? grzech pijaństwa, złości i kłamstwa, i inne. Po ich wyznaniu, w skrusze odczu­łem, że spadł mi z serca wielki ciężar. Czułem, że Bóg jest blisko mnie. Wiedziałem, że mnie przyjął. Pła­kałem jak małe dziecko. Łzy pokuty mieszały się ze łzami radości i szczęścia.

Rozpoczął się nowy rozdział w moim życiu. Stawałem się świadomym chrześcijaninem. Przyszły pierwsze trudności. Niedługo potem popełniłem fatal­ny w skutkach błąd. Nie wyznałem Bogu grzechu palenia tytoniu. Któregoś dnia zapaliłem papierosa i wtedy uświadomiłem sobie, że to jest grzechem. Wiedziałem, że sam nie wyjdę z tej niewoli. Byłem świadomy tego, że palenie tytoniu szkodzi mojemu zdrowiu. Bóg przypomniał mi swoje słowa: ?Czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świę­tego?? Jakże można zanieczyszczać świątynię dymem z papierosów? Bóg ma we mnie mieszkać przez Ducha Świętego. Jak to pogodzić ze sobą?

Patrzyłem na innych. Myślałem: przecież księża też palą. Moje przekonanie było inne. Od tamtej chwili pragnąłem podobać się tylko Bogu. A więc mo­dliłem się o to gorliwie. Upłynęło kilka miesięcy i oto któregoś dnia odczułem, że już jestem wolny. Zniknęła moja chęć palenia tytoniu. Wysławiam za to Pana Jezusa i oddaję Bogu chwałę! Tak zostałem uwolniony również od nałogu palenia.

Niezależnie od opinii ludzkich wiem, że narodziłem się na nowo z Ducha Świętego. To Pan Jezus wziął na siebie moje grzechy. Jego śmierć na krzyżu jest moim ratunkiem. Nie zasłużyłem ba wyróżnienie, wszystko to Bóg dał mi ze swojej łaski.

Teraz jestem wolny i świadczę tobie, nieznany mi, kochany Czytelniku, który jeszcze dotąd może jesteś spętany łańcuchami nałogów. Ognia tego łańcucha może rozerwać tylko Pan Jezus. Pamiętaj, zbawić cię może tylko wiara w Pana Jezusa.

Pielgrzymując w świetle Słowa Bożego na nowo dostrzegam wiele swoich wad. Bóg mnie kształtuje na podobieństwo swego Syna. Mam być podobny do Pana Jezusa, mam mieć Jego naturę. On jest Dobrym Pasterzem, a ja Jego owcą. Każdego dnia Pan Jezus daje mi moc do nowego życia.

Gdy teraz koledzy starają się częstować mnie wódką, opowiadam im o Panu Jezusie. Mówię im, że On również ich bardzo kocha, że ma przygotowane dla nich życie wieczne. Gdy ktoś wznosi toast ?na zdrowie?, powiadam mu, że moim zdrowiem i życiem jest JEZUS!

Lubię swoją samotną społeczność z Bogiem w czasie modlitwy i czytania Słowa Bożego. Kocham też moją społeczność braterską, gdzie buduję się duchowo. A w chorobie, gdy nie potrafię skłonić kolan ani czytać, poprzestaję na ufności, że Bóg jest ze mną i ma o mnie staranie.

Nie wszyscy moi znajomi rozumieją moją wiarę, ale jestem szczęśliwy. Jeszcze nigdy w życie nie miałem tyle radości, co teraz. Radość ta płynie od samego Boga, od Pana Jezusa. Nie wspominam już mojego starego życia. Zostało ono przysłonięte mgłą. Patrząc wstecz widzę jedynie krzyż Golgoty. Teraz radośnie kroczę za Jezusem. Chcę żyć Bogu na chwałę. Pragnę, aby moje życie było błogosławieństwem dla innych ludzi. Niechaj dobry Bóg mi w tym dopomoże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.