A podniósłszy oczy swe, nikogo nie widzieli, tylko Jezusa samego. Ewangelia Mateusza 17,8
W jakim kierunku spoglądam?
Nie patrzę wstecz. Bóg zna moje nieudolne wysiłki. Wie o zaprzepaszczonych okazjach i nierozważnych krokach. Wszystko to pozostawiam Jemu, Temu który dał mi Zbawiciela i w łasce przebacza mi moje uchybienia.
Nie patrzę do przodu. Bóg zna moją przyszłość, krótką czy długą drogę, która prowadzi mnie do Niego, do domu. Pan Jezus będzie ze mną w każdym doświadczeniu i z każdym krokiem będzie dźwigał za mnie moje ciężary.
Nie rozglądam się dookoła. To wzbudzałoby we mnie tylko strach. Świat staje się coraz bardziej niespokojny i burzliwy. Jest pogrążony w ciemności, niebezpieczny i zły. Szczęście, które oferuje jest złudne i nie jest w stanie zaspokoić potrzeb mojego serca.
Nie patrzę też w siebie. To uczyniłoby mnie głęboko nieszczęśliwym. Nie ma we mnie nic na czym bym mógł oprzeć swoją nadzieję. W moim sercu są tylko zawodność i słabe postanowienia, które się nigdy w pełni nie urzeczywistniają.
Patrzę jednak na Jezusa. Tu moje serce znajduje prawdziwy pokój. Znika każda obawa i ustępuje miejsca błogiej świadomości: jestem umiłowany przez Boga! Boże światło z góry rozprasza ciemność i pozwala jasno promienieć Bożej łasce. Spojrzenie ku Chrystusowi w niebie wzmacnia moją praktyczną wiarę oraz żywą nadzieję na Jego przyjście.
Dobry Zasiew