„Wzięli więc Jezusa i odprowadzili go“ – słowa te odsłaniają ogrom winy człowieka i stanowią najwyższy wyraz jego bezbożnych uczynków i przepełniającej serce nienawiści oraz buntu do wszystkiego co Boże. „A On, dźwigając krzyż swój, szedł“ – w tych słowach natomiast dostrzegamy cudowne zwycięstwo Bożej miłości nad złem człowieka i jego nienawistnymi dążeniami. To nie człowiek odebrał Mu życie – On sam je położył (Jana 10,18). Z Jego strony nie ma żadnego oporu, nie ma ociągania się, wzbraniania czy wyrazów żalu. Zamiast tego widzimy czynną ochoczość i gorącą miłość, które mimo lęku i całej ohydy czekających na Niego najgłębszych doświadczeń, o których wiedział i przed którymi się wzdrygał, gnały Go na miejsce zwane Trupią Czaszką. Każdy Jego krok w kierunku Golgoty w rzeczywistości trząsł w posadach całym królestwem szatana.
Tam też „ukrzyżowali go“. Ukrzyżowany Chrystus jest odpowiedzią Boga na podstępne kłamstwo szatana z ogrodu Eden, którym skutecznie udało mu się zasiać w ludzkim sercu wątpliwości w miłość i dobroć Bożą. Gdyby Bóg kazał nam samym żąć gorzkie żniwo naszej rebelii i upadku w grzech, nie moglibyśmy się użalać – nie byłoby to niesprawiedliwe. On jednak wziął tę sprawę w swe własne ręce, aby rozproszyć ciemność i obalić moc szatana przez ten nieporównany i przekonujący dowód Jego miłości do nas.